Kamila + Marcin
Sesja nad morzem, czy może za granicą.
Zastanawiasz się, czy na sesję musimy jechać daleko? Jak zaplanować sesję wyjazdową? Czy to drogo, a może to bardzo trudne i skomplikowane przedsięwzięcie logistyczne? Nic z tych rzeczy, przeczytaj ten nieco refleksyjno-poradnikowy wpis ;)
Często podczas spotkań z Wami, słyszę pytanie „gdzie zrobimy sesję?”. „Czy musimy robić tam gdzie mieszkamy?” Może myślisz, że to musi być wyjazd w miejsce z pięknymi widokami, zaplanowany w najmniejszych detalach.
Pokażę Ci coś.
Sesja Kamili i Marcina posłuży mi za przykład: zaplanowana na spontanie, ba! - to sesja bez planowania, bez wydawania grubych sum. A było to tak:
Luźna rozmowa podczas spotkania przed ślubem, zastanawialiśmy się „co? gdzie? jak? kiedy?”; wtedy zapytałem Kamilę i Marcina: kiedy i gdzie wyjeżdżacie na podróż poślubną? „Nad morze, zaraz po ślubie”. Bingo -„to może pojadę z Wami, zrobimy fajny materiał i ja po dwóch dniach wrócę pociągiem (miałem kolejny ślub w tym czasie), a Wy dalej będziecie wypoczywać. Co sądzicie?” Plan okazał się być strzałem w dziesiątkę (tutaj przeczytajcie komentarz Kamili)
Parę dni po ślubie, o 2:00 zaczęła się nasza podróż (i ponad 600km przed nami) - sesja poślubna, przygoda - wszystko to naraz.
Nie było pozowania, makeup ślubny nie był potrzebny, piliśmy kawę o świcie, biegaliśmy koło jakiejś stacji benzynowej we mgle, po rosie i w mżawce, słuchaliśmy muzyki i rozmawialiśmy.
Przed południem dotarliśmy na miejsce i zaczęliśmy przygotowywać się do sesji w sukni i garniturze - na dzikich plażach Półwyspu Helskiego i Orłowa. Najpierw jednak wyszliśmy zwiedzić okolicę - ja oczywiście z aparatami, bo to pierwsza doskonała okazja by zrobić kilka zdjęć. Wszystko to cały czas w klimatach slow :)
O tej porze roku (a był to wrzesień) nad naszym morzem było pusto. Dzikie plaże gościły dosłownie kilka osób, było cicho, ciepło i tak jak chcieliśmy.
Czy to jest trudne?
Nie. Nie trzeba było ogarniać sporej logistyki, przygotowań, plan był na tyle dobry, prosty
i spontaniczny, że w każde miejsce można pojechać na taką sesję w podróży. W przypadku sesji które mam za granicą, szukamy najtańszej możliwości transportu (pociąg, samolot) potem szukamy fajnych cen - i porównujemy z naszymi kalendarzami.
Czasami ustalamy jeszcze awaryjny termin, gdyby coś „wypadło”. Nie są to trudne rzeczy i nie kosztują dużo, a przygoda jest warta tego zaangażowania. No i zdjęcia, „nieśmiertelna” pamiątka.
I choć zmęczenie dawało się we znaki, często będziesz wracać myślami do takiej przygody. Zaglądniesz do albumu i od razu uśmiech pojawi się na twarzy.
Ostatnie zdjęcie, ostatnia kawa, jeszcze trochę śpimy; o poranku wyruszyłem pociągiem do domu, następnego dnia miałem kolejny ślub na który musiałem się przygotować. A Kamila i Marcin w końcu ;) mogli nacieszyć się odpoczynkiem i podróżą poślubną.
Love.